- Nie, nie tylko jestem zmęczona
- To cię odwiozę, niedaleko zaparkowałem samochód - zaczęłam oddalać się od amerykanina.
- Nie na prawdę, nie trzeba - poszłam przyśpieszając krok, nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Kiedy doszłam na przystanek autobusowy zauważyłam że conajmniej 2 minuty temu odjechał mi ostatni bus. Zaczęłam szukać telefonu, po tym jak przeszukałam całą torebkę, uświadomiłam sobie że zostawiłam go w hotelu. Najbliższy postój taksówek jest... nie mam bladego pojęcia gdzie.
No cóż... Aga idziemy na nóżkach. Powiedziałam do siebie i ruszyłam odważnym krokiem uważając jednak na moją nogę o której jakoś wcześniej... zapomniałam. Nie minęło 5 minut kiedy obok mnie pojawił się samochód, nie było by w tym nic niezwykłego (bo przecież szłam tuż obok drogi) gdyby nie fakt że samochód się zatrzymał i powoli szyba zatrzęła się odsówać.
- Cześć - usłyszałam dobrze znany mi głos, który starannie wypowiada to słowo po polsku - To może jednak cię podwiozę ? - kontynuował po angielsku. Uśmiechnięta spojrzałam na chłopaka i wsiadłam do samochodu. Jechaliśmy bez słowa raz po raz wpatrując się w siebie.
- Thomas... ? Dalej się gniewasz o to co powiedziałam ? - spojrzałam na siatkarza, który powoli odwrócił głowę w moją stronę.
- Na początku owszem byłem zły, to dlatego że wysoko cenie sobie twoj zdanie, ale już nie mam ci za złe.
- Jeszcze raz cię przepraszam, wiem że może nie powinnam o to pytać ale co się stało że wtedy się tak upiłeś ?
- Nie chcę o tym za bardzo rozmawiać. Przepraszam
- Nie musisz przepraszać, nie powinnam cię o to wypytywać, nie jestem już przecież twoim adwokatem - zaśmiałam się. Amerykanin ponownie na mnie spojrzał.
- Pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć, nie chcę urywać z tobą kontaktu.
- Nie mam takiego zamiaru.
Około godziny 20 byliśmy obok mojego hotelu. Rzuciłam ponownie uśmiechem do siatkarza, zbliżyłam cię w celu przytulenia męczyzny. Poczułam jednak pocałunek na moim policzku, po plecach przeszły mi ciarki.
Po zakończeniu całej sprawy z narkotykami moje życie nabrało... szarości. Codziennie rano szłam poćwiczyć, kolejny tydzień minął na nic nie robieniu poza tym że szukałam mieszkania. Potrzebowałam znaleźć jakieś zajęcie, ale jedyne co w tamtym momencie było do wzięcia to miejsce na kasie w Biedronce. Bałam się że będe musiała wrócić do Londynu ponieważ firma nie radziła sobie w Polsce tak dobrze jak w Anglii. Wakacje powoli się kończyły. W piątek pojechałam odwiedzić rodziców.
- Kochanie znalazłaś już mieszkanie ? A jak z twoją pracą ?
- Też się cieszę że was widzę ! - uwielbiam kiedy rodzice o wszystko mnie wypytują - szukam mieszkania i już nawet jedno wypatrzyłam
W pokoju rozniósł się hałas wywołany przez mój telefon. Spojrzałam zaciekawiona na wyświetlacz. Dostałam SMS'a od Thomasa " Czy pani adwokat ma może czas w nabliższą sobotę ? ". Wiadomość od amerykanina sprawiła na mojej twarzy uśmiech. " A jeśli mam ? ". W domu nastała cisza, rodzice wpatrzeni na mnie, a ja z głupkowatym uśmiechem na twarzy czekałam na kolejny sms od siatkarza. " Masz czas ? Dzisiaj o 13 ". Byłam ciekawa co Thomas odemnie chce więc się zgodziłam, o 11 szybko wróciłam do hotelu, po ubraniu się i umalowaniu zadzwoniłam na taksówkę która podwiozła mnie pod Centrum Handlowe. Krocząc w stronę kawiarni ujrzałam wysoką postać idącą w moją stronę. Thomas spojrzał na mnie tymi uroczymi oczkami rzucając nie brzydki uśmiech.
- Cześć słonce, miło cię widzieć - amerykanin poszerzył swój uśmiech i przytulił mnie.
- Ooo.. jak miło. Musisz mieć do mnie bardzo ważną sprawę skoro tak mi słodzisz - Thomas spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy. Usiadliśmy w kawiarni.
- No więc... jutro ...znaczy się - uniosłam brew
- No Thomas wyduś to z siebie
- Zostałem zaproszony na ślub wraz z osobą towarzyszącą i zastanawiałem się czy nie poszłabyś ze mną - chłopak niczym zawstydzone dziecko spojrzał w dół. Po chwili podniósł głowe i spojrzał mi prosto w oczy, po chwili zaczepotał rzęsami. Wybuchłam śmiechem - a więc.. czy zostaniesz moją partnerką ja jutrzejszy wieczór ?
- Jeżeli sprawi ci to przyjemność to z chęcią się z tobą wybiorę - uśmiechy nie znikały nam z twarzy
Kelnerka przyniosła zamówione przez nas kawy.
- Dalej szukasz mieszkania ?
- Tak, właściwie to można powiedzieć że już znalazłam, a dlaczego pytasz ?
- Bo moja sąsiadka się wyprowadziła, więc pomyślałem...
- Moi rodzice chyba by oszaleli ! - zaśmiałam się - Oni ...
- mnie nie lubią ? - Thomas spojrzał na mnie i spytał z pewnością w głosie, dość poważnie. Zrobiło mi się go żal.
- Nie to chciałam powiedzieć.
- Ale tak jest, gdybym tylko mógł się z nimi w jakiś sposób dogadać - westchnął
- Dlaczego ci na tym zależy ? Nie musisz przecież przejmować się ich zdaniem, a poza tym skąd wiesz że za tobą nie przepadają ?
- Powiedzmy że mam swoje źródła.
Po wspólnej kawie, poleciałam kupić ubrania na ślub, miałam jeszcze tego dnia spotkanie z agentką nieruchomości żeby dopiąć formalności z moim mieszkaniem. Następnego dnia, wprowadziłam się do niego. Czas który mi został do przyjazdu Thomasa wykorzystałam na upiększenie siebie. Ubrana i umalowana czekałam na amerykanina. Miałam jeszcze godzinę, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi,
- Thomas , co ty tu robisz ? Miałeś być o 14.
- Ślicznie wyglądasz - spojrzałam po sobie. Oczy Thomasa się zaszkliły, miał na twarzy lekki uśmiech, który ściskał mnie za serce. W głębi duszy chciałam krzyczeć aby przestał już tak na mnie patrzeć, tym spojrzeniem które często napotykam w snach.
- Dziękuję - zdołałam z siebie wydusić, przełykając ślinę.
- Przyjechałem wcześniej bo pomyśląłem że pomożesz mi wybrać bukiet dla panny młodej.
- Jasne nie ma sprawy - podeszliśmy aby wyjść z mieszkania. Nachyliłam się aby ubrać buty. Spojrzałam na nowo zakupione szpilki, które zaczęłam ubierać.
- Zwariowałaś ?! - krzyknął siatkarz, jakby przed chwilą zobaczył że chcę kogoś zabić.
- Ale T-Thomas...
- Żadne ale.. - spojrzał na mnie ponownie z lekkim uśmiechem na twarzy, aby uniknąć dłuższego spojrzenia zaczęłam szukać balerinek. O 14.40 byliśmy na miejscu, oczywiście po drodze kupiliśmy kwiaty. Kościółek w którym miał odbyć się ślub był przepiękny, a jego niewielka drewniana konstrukcja zapierała dech w piersiach. Ślub zakończył się o 16. Kiedy jechaliśmy do kościoła telefon Thomasa co chwilę dzwonił, wtedy nie wydawało mi się to dziwne, jednak w drodze do domu weselnego telefon ponownie zaczął dzwonić, zerknęłam na chłopaka, który spojrzeniem na telefon mógłby zabić.
- Nie odbierzesz ? - spytałam po cicho
- Prowadzę - powiedział stanowczo wpatrzony w drogę.
- Odebrać za ciebie ?
- Nie warto
Po przyjeździe na miejsce do przepięknego domu weselnego położonego na skraju miasta w malowniczej okolicy przywitaliśmy państwa młodych. Po wejściu do środka i odtańczeniu przez parę pierwszego tańca zajeliśmy swoje miejsca. Nikt jak na razie obok nas nie siedział, bo większość ludzi zajęta była częstowaniem się szampanem. Thomas siedział jak zbity pies co jakiś czas uśmiechając się sztucznie do gości. Coraz bardziej zaczynało mnie to denerwować, bo wiedziałam że chodzi o ten telefon.
- Thomas rozchmurz się ! - szturchnęłam siatkarza.
- Przepraszam cię
- Powiesz mi co się dzieje ?!
- To nie ważne - amerykanin spojrzał przed siebie. Po chwili wyglądał jakby zobaczył ducha. - Super... tylko ich tutaj brakowało ! - Para o której była mowa usiadła przy naszym stoliku dwa miejsca na przeciwko nas. Czułam jak Thomas się gotuje w środku, przez następną godzinę, zachowywał się jak... nie on. Ja jednak zaóważyłam że podejrzana dziewczyna nie potrafi spuścić wzroku z siatkarza. Goście powoli zaczęli zbierać się do tańca. Po chwili dziewczyna stanęła przed nami.
- Tom, możemy porozmawiać ?
- Nie, bo właśnie idę zatańczyć z moją dziewczyną - siatkarz złapał mnie za rękę i po jego słowach poszliśmy na parkiet, na szczęście orkiestra grała wolną piosenkę, więc bez problemu mogłam porozmawiać z chłopakiem.
- Kto to był i dlaczego ją okłamałeś ? - spytałam
- Nikt ważny
- Człowieku czy ty mi coś w końcu powiesz ?! - gdybyśmy nie tańczyli i byli sam na sam to nie wiem czy nie doszłoby do rękoczynów - wiesz o mnie prawie wszystko, a ja o tobie nic !
- Wyjdziesz ze mną na dwór ?
Zgodziłam się. Była godzina 20 więc było już praktycznie ciemno. Obok domu weselnego był przepiękny ogród z huśtawkami. Na jednej z nich usiedliśmy.
- Co chcesz o mnie wiedzieć ? - chłopak spojrzał na mnie.
- Kto to był ?!
- Moja była - odparł bez zastanowienia.
Miałam tyle myśli, nie wiedziałam jednak jak ubrać je w słowa.
- Thomas możemy porozmawiać ? - przed nami nagle pojawiła się jego była dziewczyna. Chłopak zaniemówił.
- To ja może zostawię was samych
- Zostań - już miała wstać jednak chłopak zatrzymał mnie - my nie mamy o czym rozmawiać ! - powiedział w stronę dziewczyny. Chwycił mnie za rękę.
- Widzę że szybko się pocieszyłeś po naszym zerwaniu ! - oznajmiła dziewczyna po tym jak powoli się od niej oddalaliśmy.
----------------------------------------------------------------
Kochani pierwsze chciałabym wam podziękować, ponieważ na moim blogu wybiło 1000 wyświetleń, które zmotywowały mnie do kolejnego postu, jesteście cudowni. Przepraszam że znów musieliście czekać tyle dni na kolejny rodział. W najbliższym czasie postaram się trochę więcej popisać. Dziękuję również za kolejne komentarze które zawsze czytam <3 Przepraszam za błędy i piszcie czy podoba się wam rodział VI.
Erbon ^.^